Wywiad z Sylwia Żulewska, PAH (woj. kujawsko-pomorskie)
Sylwia Żulewska: Biura regionalne PAH są w Toruniu i Krakowie. Programy dla cudzoziemców prowadzone są w Toruniu i w Bydgoszczy. Osobiście pracuję przy dwóch projektach – pierwszy to „Pracuj w Polsce. Wsparcie cudzoziemców na rynku pracy” a drugi to „Dobry start w zasięgu ręki- 3”. Oprócz tego, Przemek Wyciechowski prowadzi program „Razem 2”, w ramach którego udzielana jest pomoc dla uchodźców. Projekty te koncentrują się przede wszystkim na nauce języka polskiego – w ramach projektu „Pracuj w Polsce” prowadzimy ok 340 godzin lekcji w ciągu roku, a w ramach projektu „Dobry start” 342 godziny, czyli w sumie daje to ok 800 godzin rocznie lekcji polskiego. Są one prowadzone na terenie Torunia i Bydgoszczy, ponieważ tu mieszka najwięcej cudzoziemców. Jest też kilka osób, które dojeżdżają z innych miejscowości, np. z Włocławka. Niestety nie mamy możliwości, by prowadzić zajęcia w każdym miejscu, gdzie mieszkają cudzoziemcy. Oprócz tego, udzielamy także porad prawnych i zawodowych oraz prowadzimy kursy zawodowe… Co ciekawe, bardzo często przyjeżdżają tu osoby, które są bardzo dobrze wykształcone. Wielu jest na przykład lekarzy ze wschodu, którzy przyjeżdżają, i nostryfikują dyplom w szpitalu w Bydgoszczy. Spotkałam też małżeństwo profesorów zza wschodniej granicy. Oni szukają tutaj po prostu lepszego zatrudnienia i lepszych perspektyw.
Ale dlaczego zdecydowali się na przyjazd tutaj? Były to kwestie czysto zawodowe?
SŻ: Tak. Nie odpowiadały im warunki u siebie w kraju i olbrzymia skala łapówkarska. Liczyli też tutaj oczywiście na lepsze pieniądze.
Czyli nie mieli tu zagwarantowanej żadnej pracy? Przyjechali w ciemno?
SŻ: Raczej tak, teraz pracują u nas na uniwersytecie na UMK. Lekarze przyjeżdżają zazwyczaj do Bydgoszczy na rok, robią nostryfikację, a potem szukają różnych staży po całej Polsce. Poza tym, mamy też trochę cudzoziemców z Meksyku czy z Afryki, którzy przyjechali tutaj z polskimi żonami . Jednak zdecydowanie do Torunia przyjeżdża najwięcej osób zza granicy wschodniej, czyli z Ukrainy i Białorusi i obwodu Kaliningradzkiego. Duża jest grupa studentów, którzy przyjeżdżają z tych krajów na studia na UMK. Obecnie w projekcie „Pracuj” mamy 130 osób, a w drugim jest jeszcze trochę więcej.
Oprócz tego, co powiedziałaś, jest jeszcze jakaś płaszczyzna waszych działań?
SŻ: Jeszcze ważnym aspektem naszych działań jest integracja. W ramach wspomnianych przeze mnie projektów organizujemy spotkania, gdzie cudzoziemcy maja możliwość zintegrowania się z kultura polska i Polakami. Urządziliśmy na przykład polska wigilię dla cudzoziemców. Wiadomo, że obcokrajowcy są różnych wyznań, często prawosławni czy muzułmanie, ale wigilię staramy się zrobić im w takim tradycyjnym, polskim stylu. Mam nadzieję, że jest to dla nich taka namiastka kontaktu z prawdziwa polska kultura. Poza tym, organizujemy wyjścia do opery, do kina, na kręgle – takie rozrywki ułatwiają bezpośredni kontakt i towarzyską rozmowę.
A jak mieszkańcy Torunia i Bydgoszczy przyjmują cudzoziemców? Czy spotkałaś się z jakimiś problemami w tym zakresie?
SŻ: Nie, zupełnie. Nie słyszałam o żadnych problemach czy incydentach o podłożu ksenofobicznym ani w Toruniu ani w Bydgoszczy.
A czy współpracujecie z urzędem miasta lub innymi instytucjami publicznymi?
SŻ: Tak, współpracujemy z Wydziałem Spraw Obywatelskich i Cudzoziemskich Urzędu Wojewódzkiego. Mamy z nimi stały kontakt – dystrybuujemy u nich nasze ulotki. Cudzoziemcy, którzy nie trafiaja do nas poczta pantoflowa, najczęściej odsyłani sa do nas z urzędów. Kontaktowaliśmy się też z powiatowymi urzędami pracy w województwie kujawsko-pomorskim i tam też wszędzie sa nasze ulotki i plakaty. Oni przychylnie się do nas odnoszą, ponieważ, takie mam poczucie, mamy jeden interes i gramy do jednej bramki. Chcemy, by ci ludzie coraz lepiej sobie radzili. Oprócz tego współpracujemy z Wyższa Szkoła Filologii Hebrajskiej w Toruniu. Prowadzimy tam lekcje języka polskiego i nie musimy płacić za salę. Rektor tej Szkoły zasponsorował 8 godzin języka polskiego dla cudzoziemców. Zazwyczaj też dostajemy pieniądze na wkłady własne do naszych projektów z miasta.
A próbowaliście, czy myśleliście, o takiej współpracy bardziej systemowej czy merytorycznej z miastem? O robieniu razem jakichś projektów?
SŻ: Ani my nie wyszliśmy do tej pory z taka inicjatywa, ani miasto. Wiem, że było organizowane szkolenie dla MOPRu i z Wydziału Spraw Obywatelskich. Ale o wspólnym projekcie jeszcze nie myśleliśmy.
Rozmawiała Katarzyna Kościesza